"Przyzwyczaiłam się już. Myję się, wycieram, kładę. Kiedy jest mi zimno, sięgam po tamten czerwony koc. Zasypiam bez kłopotów zmęczona całym dniem. On czasem mnie odwiedza. Ja tych wizyt nie lubię. Po co przychodzi? Wiem, że zaraz odejdzie. Wiem o tym od samego początku. Odwracam sie do ściany. Idź, mówię, idź skąd przyszedłeś. Ja się zaraz obudzę. Nie słucha. Siada tu, na wersalce, w nogach. Uśmiecha się. Nie przygarnie mnie nawet. Żeby chociaż wyjaśnił, jak to było. Dokąd wtedy poszedł? Albo żeby choć spytał o dziecko. (...) Nic, milczy jak kamień. Patrzy tylko, jakby wszystko wiedział. Czasem się złoszczę na niego, że mnie tak zostawił. Może właśnie wtedy nasz syn przychodzi z sąsiedniego pokoju (o drugiej? o trzeciej nad ranem?), bierze z fotela drugi koc i mnie okrywa. Kiedy wstaje słońce, wstaję i ja. - Znowu mamo- mówi mi syn - znowu w nocy zgrzytałaś zębami. - Znowu chrupałam? Przepraszam. - Jakbyś kamień jadła. - Piję kawę, otwieram okno, patrzę. Świat istnieje. -

 

Wojciech Tochman "Jakbyś kamień jadła"


Reposted from hormeza